piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 8

- Jest dopiero 12 00.. Może pójdziemy na spacer.Piękna dziś pogoda.-wstał i wziął malca na ręce.Dopiero teraz zauważyłam jaki Theo jest podobny do swojego wujka!
- Ok, ale musimy wrócić szybko tak żebym zdążyła wstawić do piekarnika zapiekankę.Bo inaczej nie dostaniesz jeść.-szturchnęłam go uważając na jego bratanka.Sprawnie ubraliśmy się i układając Theo do wózeczka ruszyliśmy.Byliśmy na tej samej drodze,kiedy byłam za pierwszym razem na spacerze z Theo.
- Chodź w tamtą drogę ,kiedyś znalazłem tam fajne miejsce.-ruszył przodem z wózkiem ,wąską ścieżką do lasu.
-Niall. Czy Theo powinien chodzić do lasu? Coś go pogryzie i będzie.-powiedziałam marudnie
-Przestań.To nawet nie jest las,kilka drzew , a po drugiej stronie jest śliczne miejsce.Ławeczka,strumyk, gigantyczne drzewo z wyrytymi inicjałami.Jest tam nawet Greg i Denise.- zaśmiał się ciepło i szedł dalej.
-Serio wyryli swoje inicjałami na drzewie?-spytałam zdziwiona
-Tak.Fajnie nie?-spytał roześmiany
-To strasznie słodkie.-rozmarzyłam się. Faktycznie miejsce było bajeczne. Strumyk był mały ,ale uroczy. Stara ławka stała pod cieniem ogromnej płaczącej wierzby. Wyobrażam sobie to miejsce za kilka miesięcy.
-I jak wrażenia?-wyrwał mnie mnie z rozmyśleń Niall ,który siedział obok mnie na ławce.
-Pięknie tu.A jak romantycznie. Wiesz ,gdzie jest podpis twojego brata?-wstałam i podeszłam do drzewa, palcem śledząc różne litery i słowa wyryte w korze.
-Długo by mi zajęło szukanie tego. Kiedyś to miejsce było bardzo często odwiedzane.Teraz odeszło w zapomnienie ,ale nadal zastały pamiątki po ludziach przybyłych tu.-usmiechnął się i sam podszedł bliżej się przyglądając.
- To cudowne ,że znasz takie miejsce. Pewnie nie jedną dziewczynę tu przyprowadziłeś.-powiedziałam z uśmiechem
- Jesteś jedyną osobą ,której pokazałem to miejsce.- powiedział trochę wstydliwie
-Ochh.. W takim razie dziękuje.-odpowiedziałam ze szczerym uśmiechem.Siedzieliśmy tam, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym.Sama obecność Nialla i oczywiście  małego Theo sprawiała ,że czułam się dobrze. Czas niestety nas dogonił i wybiła 13 30. Ze smutkiem opuszczałam to cudowne miejsce,czułam jednak ,że jeszcze tu wrócę.Od razu ,kiedy przekroczyliśmy próg domu, wstawiłam posiłek do piekarnika a Theo zajadał się swoją kaszką karmiony przez swojego wujka.
- Musisz jechać dziś szybciej?-spytał blondyn patrząc na mnie pytająco
- Cóż ,po prostu nie chcę żeby Ridley odstawiła się w jakiś worek.W końcu idzie na pierwszą randkę z Louisem.Muszę jechać jeszcze po upatrzone  ubrania dla niej.
-Szkoda.To znaczy szkoda ,że nie możesz zostać.-poprawił się
-Jeśli chcesz możesz wpaść na kolację. Ridley wychodzi z Lou,będę sama a nie lubię tego.-powiedziałam z uśmiechem
-A Harryego nie będzie?-spytał zdziwiony
-Wiesz ,on też ma swoje życie. nie no po prostu ma nocną zmianę.-zaśmiałam się
-No to przyjadę.-stwierdził i odstawił miseczkę do zlewu.Mały był najedzony,wyspany,przebrany i strasznie rozbrykany! Co prawda nie umie on jeszcze chodzić ,ale czołganie się i chodzenie na czworakach idzie mu doskonale.Niall był strasznie opiekuńczy! Niby to ja byłam opiekunką Theo, ale on wykorzystywał każdy dzień wolny od swojej pracy aby zajmować się jego bratankiem. Pożegnałam się z Theo i Niallem wychodząc zawołałam jeszcze ,,Do zobaczenia" na wypadek gdyby Niall zapomniał o wizycie. Skierowałam się w stronę miasta. Ridley czas na zmianę stylu!
*
-Jestem!-krzyknęłam wbiegając do domu,zakupy położyłam na komodzie a sama pobiegłam do swojej sypialni.
-Cass?-spytała Ridl, tfu! Ubrana w czarny t-shirt i dżinsy?!
-Nie!-wrzasnęłam na nią
-Co nie?-spytała zdziwiona
-Nie możesz iść w takim stroju!-jęknęłam niezadowolona
- Nie wezmę od ciebie żadnej sukienki!-zaprotestowała
-Kto tu mówił o sukienkach?-spytał unosząc brwi, pobiegłam po moje zdobycze i wróciłam rozweselona.
-Co to jest?-zrobiła wielkie oczy ,kiedy wyjęłam z siatki piękną białą ,koronkową bluzkę z delikatnym dekoldem i przedłużeniem z tyłu , do tego dobrałam dopasowane czarne spodnie.
- Nie gadaj ,tylko się przebieraj!-krzyknęłam i rzuciłam jej ciuchy.Wróciła po 3 minutach ze zdziwoną miną. Wyglądała przepięknie.Dobrze wiedziałam co kupić.
- No sama nie wiem.-powiedziała patrząc w lustro
- Jest super! Teraz jeszcze tylko odpowiedni grzebień i będzie genialnie.-zachwycona posadziłam ją na krześle i uczesałam. Postawiłam przed nią baletki na małym koturnie.
- Nawet o tym nie myśl! Nie założę obcasów.- skrzyżowała ręce na klatce piersiowej i zrobiła nadąsaną minę dziecka.
-To nie są obcasy ,ale niech ci będzie. A te?-spytałam pokazując jej czarne baletki z małymi kokardkami.
- Niech już będą ,choć wolałabym trampki.-powiedział zakładając buty na stopy.Rozległ się głośny dzwonek do drzwi. Ledwo utrzymałam pisk w ustach ,kiedy Lou przywitał Ridl małą bombonierką. Wyszli zostawiając mnie samą. Usiadłam na kanapie wzdychając.Bądź co bądź zazdrościłam Ridley! Nie chodzi tu ,że byłam zazdrosna o Lou! Po prostu zazdrościłam jej życia. Ona zawsze była lubiana,stawiała na swoim, nigdy nie bała się powiedzieć tego co myśli, a ja? Od końca liceum ,gdzie myślałam ,że to koniec męczarni po prostu zamknęłam się w sobie i nie mogę się od nowa otworzyć. Tak naprawdę chyba od 4 lat na nikogo oprócz Harrego,Lou i Ridl nie nakrzyczałam,no i Nialla.. Ostatni raz ,kiedy zerwałam z Ericem powiedziałam komuś co o nim tak naprawdę myślę.Od tego czasu wszystko duszę w sobie. Myślę ,że gdyby nie otwartość ze strony Grega i Denise nie dostałabym u nich pracy po wymienieniu 3 słów. Cóż ,ale gdyby nie Ridl na pewno byłoby jeszcze gorzej. Mieszkałyśmy niedaleko siebie.Pewnego razu ,kiedy Barbara wrzeszczała na mnie i poniżała,wkroczyła Ridley i powiedziała kilka słów. Od tamtej pory przyjaźnimy się ,choć nie było mi na początku łatwo się przed nią otworzyć.Warto było,ponieważ jest teraz moją najlepszą przyjaciółką.Nawet moja mama polubiła tą nazywaną na początku ,,Niegrzeczną Ridley ". Właśnie mama.Pewnie niedługo zadzwoni i wypyta czy w końcu ma tą prace ,inaczej będzie chciała żebym wróciła do Galway..Podskoczyłam ,kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi.To pewnie Niall! Strzepnęłam niewidzialny pył z moich ubrań i szybko poszłam otworzyć.
- Hej.-przywitał mnie i wchodząc ucałował mój policzek
- Cześć.-uśmiechnęłam się do niego.- Chcesz kawy ,herbaty?-spytałam zostawiając go w korytarzu a sama skierowałam się do kuchni.
- Nie, dzięki. Tak właściwie to może pójdziemy na mały spacer? Jest ciepło.-wszedł do kuchni.Zauważyłam ,że przebrał się.Miał na sobie dżinsową koszulę ,która eksponowała jego umięśniony brzuch i ramiona, do tego dobrał zwykłe czarne męskie rurki i adidasy.
-Casy?-spytał ,kiedy ja świdrowałam wzrokiem po jego ciele, otrząsnęłam się i poczerwieniałam.
-Tak. Chodźmy na spacer.-powiedziałam speszona i miałam zamiar ominąć go w progu,lecz ten złapał mnie w tali i uśmiechnął się.
-Widziałem to.-powiedział , a ja prawdopodobnie wyglądałam jak pomidor.
- Ładna koszula.-cicho odpowiedziałam.Puścił mnie śmiejąc się . Wyszliśy w ciszy z domu,kierowaliśmy się do tego samego parku ,gdzie jeszcze dziś rano biegaliśmy.
-Zagrajmy w  pytania co ?-spytał w czasie drogi
- Hmm..Ok?-zaśmiałam się,siadając za nim na ławeczce.
-Ja zacznę.Ilu miałaś chłopaków?-zamyślił się aż w końcu zapytał
- Emm..2..-powiedziałam nieśmiało.- A ty ile miałeś dziewczyn?
-4.Wolisz brunetów czy blondynów?-spojrzał na mnie śmiesznie
- Chyba brunetów,ale blondyni też mogą być.-zasmiałam się pocieszająco.
- Ochh czyli muszę się przestać farbować!-ożywił się
-Farbujesz się?!-zdziwiłam się
-Czy to kolejne pytanie?-spytał głupkowato
-Tak.-odpowiedziałam
- Owszem farbuję się.A ty ? Jesteś naturalnie ciemna?-spytał biorąc kosmyk moich włosów między palce.
-Tak.Choć raz pofarbowałam się na blond.Lepiej o tym nie wspominać.-powiedziałam -Od jak dawna się farbujesz?-zadałam kolejne pytanie w tym temacie
-Pierwszy raz pofarbowałem się w wieku 17 lat.-zaśmiał się. -Masz jakąś pasję?
-Umm.Kiedyś pisałam opowiadania i wiersze, ale skończyłam z tym.-powiedziałam - Od jak dawna uczysz wychowania fizycznego?
-Od niedawna. Dyrektorem tej szkoły jest stary przyjaciel mojego taty.Wkręciłem się.-zaśmiał się.- Umówiłabyś się ze mną na randkę?-wypalił ni z gruchy ni z pietruchy! Zaczerwieniłam się po raz kolejny w tym dniu.
- Cóż myślę ,że tak.-uśmiechnęłam się.
-Świetnie. Oto mi chodziło.-wstał i podał mi rękę.
-Niall?-przestraszyłam się ,kiedy ten zaczął mnie prowadzić w przeciwną stronę od mojego domu.
-Spokojnie.Nie pożałujesz.-zaśmiał się i dodał.- Masz lęk wysokości?
-Nie,chyba nie.Niall co ty kombinujesz?-zdziwiłam się jeszcze bardziej ,kiedy ten szedł dalej w nieznanym kierunku.
-Zobaczysz.-zaśmiał się i pociągnął mnie za rękę dalej.
Szliśmy dalej przez park ,aż w końcu skręciliśmy w lewo, w stronę starych kamienic.Po chwili błądzenia zauważyłam stary pałacyk z ogromnym balkonem u góry.
-Niall oszalałeś?!-szarpnęłam się
-Co?-zdziwił się.
-Nie wchodźmy tam! To w każdej chwili może się zawalić!- kręciłam rękoma u góry,na co on tylko parsknął śmiechem i dociągnął mnie aż do gigantycznych drzwi wejściowych.
- Błagam Niall. A jeśli tam ktoś mieszka?-zrobiłam poważną minę
-To ja cię błagam Casy ,byłem tu kilka razy.Uwierz mi nikt oprócz kilku myszy nie mieszka.-parsknął i kopniakiem otworzył drzwi.Widząc ,że chłopak nie odpuści poszłam za nim.Faktycznie nic tam nie było.Wszystko pokryte było grubą warstwą kurzu. Po prawej stronie znajdowały się ogromne schody.
- Idziemy na górę.-złapał mnie za rękę i pobiegliśmy truchtem.Na drugim piętrze widziałam tylko korytarz i mnóstwo drzwi.
-A gdzie niby ten taras?-spytałam rozglądając się.Niall odszedł kawałek i zaczął sięgać coś w suficie.Miałam już mówić ,że lepiej wracać do domu ,kiedy Horan zaczął kaszleć i wysunął z góry schody?!
-Jak ty to?-spytałam dziwnie
- Nigdy nie widziałaś ukrytych schodów?-zaśmiał się
-Nie. O matko ,ale one są stare!-podeszłam oglądając je.Drewniane szczeble wyglądały na strasznie  zaniedbane.
-Widziałem gorsze.-stwierdził i stanął obok
- Nie wejdę po nich.-odsunęłam się ,jednak Niall złapał mnie w pół i przerzucił sobie przez plecy.
- Nie to nie.Ja wejdę bardzo chętnie.-zaśmiał się i już był na pierwszym schodku.
-Niall kretynie! One się zawalą!-wrzasnęłam ,ale szybko uspokoiłam się i kurczowo złapałam karku chłopaka.
-Wiesz Casydy nie mam nic przeciwko trzymaniu cię ,ale myślę ,że chciałabyś zobaczyć ten widok.-usłyszałam jego rozbawiony głos
-Ojej.-szybko puściłam go i stanęłam czerwieniąc się
-Popatrz.-stanął bliżej strasznie prezentującej się barierki.Szybko zareagowałam ciągnąc go w swoją stronę.
-Uważaj ,zaraz spadniesz!-wrzasnęłam przestraszona,ten tylko uśmiechnął się i stanął na przeciw mnie i patrzył z góry.
-  Martwisz się ?-spytał szeptem . Jego twarz zbliżyła się o kilka centymetrów.
-Po prostu nie chce ,żeby coś ci się stało.To normalne.-powiedziałam cicho i zaczerwieniłam się odrobinkę.
-Urocze.-zaśmiał się ,a jego usta wylądowały w kąciku moich.Ten gest ożywił śpiące od dawna motyle w brzuchu.Uśmiechnęłam się do niego lekko speszona i spuściłam głowę.Staliśmy tak jeszcze chwilę w ciszy oglądając Irlandię z małego punktu widokowego.
-Wracamy?-spytał blondyn
-Yhm..-odpowiedziałam tylko i już miałam się odwrócić ,kiedy ten pacan znowu wziął mnie na ręce  tym razem znosząc aż do drzwi wyjściowych przy których mnie odstawił.
-Dziękuje.-powiedziałam rozesmiana . Niall jako dżentelmen przepuścił mnie ,kłaniając się lekko.Przebyliśmy tą samą drogę i w niecałe 10 minut byliśmy z powrotem przed moim domem ,w którym tak na marginesie już paliło się światło.
-To do zobaczenia jutro.-powiedział całując mnie w policzek i odwracając się na pięcie ruszył. Krzyknęłam ,kiedy był już przy samochodzie.
-Niall. Dziękuje ci za dziś!-w odpowiedzi tylko uśmiechnął się i odjechał.Weszłam do domu cała  w skowronkach.Zdejmowałam właśnie trampki a moim oczom ukazały się kapcie Ridl.Leniwie podniosłam się na wysokość twarzy i uśmiechnęłam się.
-Co taka wesoła?-spytała z uniesionym brwiami.
-Nic.Jak randka?!-przypomniałam sobie
-Dobrze.-powiedziała i poszła do salonu siadając na kanapie.
-Tylko dobrze?!-usiadłam obok niej.
-Ok, niech będzie świetnie.Umówiliśmy się na nastęnę..spotkanie.-powiedziała tylko.
-Ale jesteś rozgadana.-dźgnęłam ją w ramię i wypuściłam głośno powietrze.
-Mam ci opowiadać tak jak w jakimś serialu?! Och tak było cudownie.Jakie on ma piękne oczy! Ochh!-udawała jakąś pustą laskę.
-Przestań.Wiesz ,że nie oto chodzi.-powiedziałam ponuro marszcząc brwi.
-Wiem,dlatego ja nie pytam cię o randkę z Niallem.-stwierdziła
-To nie była randka.Zwykły spacer.- założyłam ręce na piersi ,myśląc o zdarzeniu na balkonie.
-Wiesz.Nie obraź się ,ale Niall wygląda za bardzo..No jest za grzeczny.Każdy ma coś nagrabione.Pamiętasz jak było z Ericem?-spytała mnie delikatnie
-Nie porównuj Nialla do tego idioty!-warknęłam.Ridley niestety zjechała na zły tor.Choć wiem ,że miała tę cholerną rację.Eric.Super koleś,kochany,opiekuńczy..Do czasu.Faktycznie też na początku był taki cudowny.Potem lepiej nie mówić.
-Casydy wiem ,że był bydlakiem ,ale nie wiem jak przeżyję drugi raz twoje załamanie.Jak ty je przeżyjesz.-powiedziała.Tylko w tym temacie Ridley była tak bardzo poważna.
-Nikt nie każe ci się mną przejmować.Dobranoc.-wstałam zła i szybko znalazłam się w łazience.Wzięłam szybki prysznic ,ubrałam pidżamę i przytulona do mojego misia usnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------
Tututu. Rozdział po długim czasie , ale jest. Spina między dziewczynami , ale za to jest scenka na balkonie xD

1 komentarz:

  1. Juuuuhuuu ! <3 Kocham to opowiadanie, chodź Niall to nie mój ulubieniec :-) Ale i tak to wielbię !!! :*
    Ciekawe co dalej... coś pewnie będzie, że Horan przeskrobie...ale decyzja należy do autora. <3
    Czekam z niecierpliwością na nexta :)

    OdpowiedzUsuń