piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 7

Rozdział 7
-Ochh Cass obudziłem cię? Zgłodniałem i..Czemu masz kapeć w dłoni? Zabijasz pająka?-spytał zdziwiony trzymając kabanosa i bułkę.
-Nie. Ja po prostu usłyszałam coś i pomyślałam ,że może to jakiś złodziej.-schowałam twarz we włosy.
-Poszłaś zobaczyć czy to złodziej z kapciem zamiast kija golfowego?-spytał unosząc brwi
-No tak.Nie miałam przy sobie nic innego.-jeszcze bardziej było mi wstyd.Założyłam buta na stopę i stałam tak w moim cudownym ubiorze : krótkich spodenkach i starej wypłowiałej koszulce .Nie mogłam się na niego spojrzeć! Mógłby sobie tego nie życzyć. Jest coś takiego jak osobistość.
- I ty boisz się horrorów? A jeśli chodzi o złodzieja rzuciłabyś się na niego z laczkiem w ręku?-spytał
- Ochh. Adrenalina,kojarzysz?-spytałam patrząc w bok na blat kuchenny.
-Tak kojarzę.Ridley też nie śpi?-zadał kolejne pytanie.Najchętniej wróciłabym teraz do łóżka.
-Śpi.Ok no to dobranoc w takim razie.-odwróciłam się na pięcie z zamiarem wyjścia.
-Czekaj.Jest już 5 20. Chodźmy pobiegać , co ty na to?-spytał podekscytowany
-Umm.. Za godzinę powinnam zacząć się szykować do pracy.-powiedziałam niechętnie
-Zdążymy! Idź się ubrać a ja zostawię Ridley kartkę.Jedynie ,że ona pobiega z nami?-spytał podnosząc wzrok znad kartki.
-Nie.Lepiej jej teraz nie budzić.- wyszłam z kuchni i wypuściłam głęboko powietrze.Szybko ,ale cicho weszłam do sypialni i naciągnęłam szare dresy i czarną bluzę.Niall stał już przed drzwiami w danych mu wczoraj krótkich spodenkach Harrego ,w których swoją drogą miał spać i tym samym podkoszulku ,w którym zobaczyłam go w kuchni.
-Serio?-spytał łapiąc moją bluzę
-Jest zimno.A ty będziesz chory.-wytknęłam mu język i wyszłam uprzednio zakładając moje adidasy.Rozgrzewka faktycznie była rozgrzewająca.Niall na prawdę ma niezłą formę.Czułam się jak w gimnazjum na w-fie z najgorszym trenerem świata!
-Niall zwolnij!-krzyknęłam ,kiedy ten był niezły kawał przede mną.
-No dawaj,dawaj! Podobno jesteś wysportowana!-krzyknął
-Ale jeśli cię złapię to umrzesz w męczarniach!-wrzasnęłam
-Jeśli mnie złapiesz będziesz mogła robić ze mną co chcesz!-odkrzyknął z głupim uśmiechem
-Ok.Biegniemy w stronę parku!-ruszyłam pędem.Wszystkie moje komórki były pochłonięte biegiem.Niall wydawał się być coraz bliżej i bliżej.Aż bum i spadłam na niego śmiejącego się.Sturlaliśmy się z górki ,kiedy w końcu się zatrzymaliśmy leżałam na nim, próbując złapać oddech.
-No zdeterminowana to ty jesteś.-powiedział roześmiany
-Zdeterminowana?!Wygrałam cioto!-wrzasnęłam ,kiedy już odzyskałam zdolność mówienie
-Cioto?! Ja ci dam ciotę!-zaczął mnie gilgotać , mój pisk zwrócił uwagę nie jednego przechodnia.Jakieś babcie zaczęły na nas krzywo patrzeć.Ludzie w naszym wieku pokazywać kciuk do góry.Niektórzy po prostu się śmiali.
-Niall! To ja wygrałam!-próbowałam go zepchnąć ,ale nic z tego.
-Nazwałaś  mnie ciotą. To złamało naszą umowę!-krzyknął śmiejąc się.Bolał mnie już brzuch .
-Przepraszam państwa ,ale to miejsce publiczne.-powiedział jakiś facet ,który nie wiem skąd znalazł się obok nas.
-Tak,tak. Przepraszamy.-Niall uspokoił się i pomógł mi wstać
-To było nienormalne!-powiedziałam kiedy starszy pan odszedł
-Nigdy nie nazywaj mnie ciotą!-zaśmiał się i dał mi kuksańca w nos
-Co to było?-spytałam powtarzają jego ruch
-Podryw na głupka?-spytał uśmiechając się a mi serce stanęło w gardle. Podryw?! Pacnęłam go w ramię rumieniąc się.
-Wracajmy.-powiedziałam patrząc na niebo ,które było już całkowicie jasne.
-Zgoda .-pociągnął mnie za ramię, zmuszając do dalszego biegu.
Dobiegliśmy do domu , kiedy tylko przekroczylismy próg domu naskoczyłam na nas wściekła Ridley
-Gdzie wy do cholery byliście?-spytała
-Biegaliśmy. Niall zostawił ci przecież kartkę.Nie miałaś się czym martwić.-powiedziałam spokojnie
-Mam gdzieś ,że biegaliście! Ciekawi mnie tylko ,gdzie są moje kabanosy?!-wrasnęła tak ,że gdyby ktoś jej nie znał uznałby ,że jest nienormalna.
-Kabanosy? Serio bardziej obchodzą cię jakieś kiełbaski niż ja?-uniosłam brwi lekko zła
-Ochh nie jesteś dzieckiem ,tak? A kabanosy pobiegać nie poszły.Chociaż może właśnie są w brzuchu twojego kochasia.-powiedziała patrząc na Nialla zabójczym wzrokiem.
-To nie jest mój kochaś! A po zatem nie wiedział ,że to są twoje zasrane kabanosy! Odkupię ci te kiełbaski!-zrobiłam się czerwona albo ze wstydu albo ze złości.Pewnie gdybym nie była to ja dopowiedziałabym kilka mniej przyjemnych słów.
- Ja przepraszam.Nie wiedziałem ,że to są twoje kabanosy. -powiedział przerażony blondyn ,który stał obok i się przyglądał.
-Zamknij się!-wrzasnęłyśmy obie na raz.Szybko ocknęłam się z transu ,,wrednej Casydy" i pośpiesznie przeprosiłam.
-I za to cię kocham.-zaśmiała się Ridl i poszła jak mniemam dokończyć śniadanie, bez kabanosów.
- Wow.-tyle powiedział Niall.
-Chodźmy się odświeżyć i coś zjeść , bo nie zdążę do pracy.-powiedziałam poważnie i pobiegłam do sypialni.Szybko wzięłam krótki prysznic ,przebrałam się w leginsy i tunikę,uczesałam moje długie włosy i zbiegłam po schodach do kuchni,gdzie zobaczyłam Nialla ,który właśnie kroił ogórka.
-Co tak długo? Cholera!-wysyczał patrząc na mnie, zrobiłam zdziwioną minę ,ale kiedy zauważyłam krew na nożu, zrobiło mi się słabo.
-O matko! Ty krwawisz!- wrzasnęłam i pędem pobiegłam do łazienki po apteczkę ,nie słuchając jego wołania ,że to tylko małe skaleczenie.Najpierw z obrzydzeniem obmyłam jego palec pytając czy boli.
-Nie Casydy nie boli.-powiedział i chciał mi wyrwać rękę ,ale go przytrzymałam
-Poczekaj nakleję ci plaster, to nie wda się zakażenie.-powiedziałam szukając plastrów
-Zrobię to dla świętego spokoju.
-Gotowe.-powiedziałam ,kiedy na jego palcu był już naklejony słodki plasterek z Kubusia Puchatka.
-Innych nie miałaś?-spytał zażenowany
-Mam jeszcze Spider Mena,Hello Kitty,Barbie i.-przerwał mi
-Ok,ok. Rozumiem.Jest super.-zaśmiał się
-No widzisz i po strachu.-uśmiechnęłam się i sprzątnęłam waciki.Dokończyłam robienie kanapek.Zawołałam do Ridley ,że wychodzę ,nie otrzymałam odpowiedzi.Pewnie znów bazgra w swoim pamiętniku.Chciałam przeczytać ,ale to niegrzeczne.Oczywiście moje prośby do tego abym ja  prowadziła też nie zostały wysłuchane.Jechaliśmy w ciszy, w tłe grała tylko jakaś piosenka.Nawet nie wiem jaka.Rozmyślałam tylko jak mam rozszyfrować słowa Nialla ,,Podryw na głupka" cóż albo był to głupi żart albo.. Nie! To był tylko żart.Pokręciłam głową znowu śmiejąc się z mojego monologu w głowie.Na oknem widziałam przechodniów ,którzy za pewne spieszyli się do pracy.Pamiętam kiedy śpieszyłam się na autobus do liceum, mój wróg numer jeden Barbara zapłaciła kierowcy żeby mnie ominął.Tak Barbara. Wszystko zaczęło się ,kiedy przeprowadziła sie do mojego rodzinnego miasteczka w 1 liceum.Nie widziałam jej chyba rok, pewnie siedzi gdzieś razem z Ericem i znowu znalazła kozła ofiarnego ,którym przez 2 lata byłam ja.Posmutniałam co chyba zauważył Niall.
- Wszystko ok?-spytał marszcząc brwi
-Tak,przypomniałam sobie szkołę.-powiedziałam zwyczajnie
-I taka mina? Ja wspominam ją miło.-zasmiał się i dodał -No może oprócz kilku sytuacji.-powiedział z szelmowskim uśmiechem
-Tak.Byłeś dręczony przez twojego byłego chłopaka i jego prawdopodobnie jeszcze obecną dziewczynę? Przez 2 lata nie miałam życia.Potem jeszcze ,kiedy mieszkałam na jednej dzielnicy nie obyło się bez wyzwisk.-powiedziałam przypominając sobie słowa Erica.Takie same jakie powiedział mi Niall.
- Nie, za to byłem dręczony przez Harrego! Ten chłopak mnie dobijał!-zaśmiał się
-Czemu nie poznałam cię szybciej , jeździłam do ciotki.Znałam Harrego i Lou. Mieszkali obok. Nigdy nie widziałam cię w tamtych rejonach.-stwierdziłam fakty.
-A ty chodziłaś do tych ludzi ,którzy cię dręczyli?-spytał
-Harry nie wygląda na dręczyciela.-zaśmiałam się
-Teraz nie. Zazdrościł mi bo to ja byłem z jedną laską Barbarą.Wszyscy chcieli z nią być,była piękna ,miła.Gdybym teraz ją spotkał - rozmarzył się - Ale niestety była tutaj  do 1 liecum.Teraz podobno jest z jakimś Ericem.- Sparaliżowało mnie doszczętnie.Nie mogłam powiedzieć ani jednego słowa.Przytaknęłam głową i wyszłam z zaparkowanego już na podjeździe auta.Sama otworzyłam sobie drzwi.Denise właśnie zakładała apaszkę a Greg tylko kiwnął mi i wyszedł z domu.
-Theo śpi.-powiedziała tylko i poszła za mężem,w momencie znalazłam się w kuchni ,czytając karteczkę na ,której pisało co powinnam zrobić.Nie patrząc na to ,że Niall był w jednym pomieszczeniu po prostu go ignorowałam.Wiem ,że nic mu nie wyjaśniłam ,ale po prostu nie mogłam.Jak mógł powiedzieć ,że Barbara jest miła?! Może i była ,ale na pewno nie jest.Moja pierwsza miłość zmieniła się przy niej w cholernego damskiego boksera! Wykorzystałam to ,że mały śpi i zrobiłam pranie.Wiedziałam doskonale ,że to nie jest wina Nialla,ale to był gigantyczny szok dla mnie.Ta Barbara zna tego Nialla!? To jakiś chory żart , czy ta kobieta już zawsze będzie w moim życiu?Usiadłam na wannie i odetchnęłam głęboko.Za oknem robiło się coraz cieplej.Słońce budziło naturę to życia.Koniec marca już za rogiem.A ja czuję w sobie zimę.
-Wszystko w porządku?-spytał głos za mną.Był to oczywiście Niall
-Co?-wstałam szybko,przybierając pokerową twarz
- Ignorujesz mnie, jesteś nie obecna..Co znowu zrobiłem źle?-zapytał widocznie przybity
-Nic.To przez wspomnienia.Po prostu zapomnij.-uśmiechnęłam się , o ile to wyglądało jak usmiech
-Na pewno? Możesz mi powiedzieć.-zapewniał ,kładąc rękę na moim ramieniu
-Tak. Mogłabym dziś szybciej jechać do domu? Chce pomóc Ridley.Idzie na randkę z Lou.-powiedziałam szybko
-Ochh nie ma sprawy.O której?-zadał pytanie i jakby smutny przytaknął
- Ok . 15 00?-nie patrzyłam na niego
-Jasne.Popilnuję Theo.-stwierdził i wyszedł z łazienki.Wypuściłam powietrze z płuc i zabrałam się za przygotowanie obiadu dla domowników.
-Casy?!-krzyknął Niall z salonu
-Tak?-zawołałam ciut ciszej
-Myślisz ,że dałabyś się zaprosić..To znaczy czy ja bym mógł cię zaprosić na dzień otwarty w szkole,w której uczę?-spytał a mi szczęka opadła.To nie randka.To tylko dzień otwarty.Dzieci,rodzice i te sprawy.
-Z chęcią.-odpowiedziałam zwyczajnie..
-Super.Przyjadę po ciebie jutro o 14 00. Masz jutro wolne,prawda?-spytał wchodząc do kuchni i dodając jeszcze - Mmm ładnie pachnie.
-Tak jutro jestem wolna.Dzięki, mam nadzieję ,że wam zasmakuje moja zapiekanka.- zrobiłam krzywą minę ,kiedy ukradł mi kawałek pomidora- To było odliczone.-powiedziałam srogo
-Ojej przepraszam.-powiedział i ucałował mnie w policzek.Tak się oczarowałam ,że o mało co , nie zrobiłam tego co Niall rano.
-Idź do Theo.Może się obudził.-powiedziałam zawstydzona
-Ok,ale przyjdź bo smutno tak samemu.-wyszedł z głupkowatym uśmiechem,zaśmiałam się i po 5 minutach już siedziałam obok blondyna , Theo dopiero co się obudził i bawił się w swoim kojcu z zabawkami.
-Muszę przyznać ,że Theo szybko cię polubił.-stwierdził
-Może mam to coś.-powiedziałam z wyższością
-Najwidoczniej bo ja też dość szybko się do ciebie przekonałem.-spojrzał na mnie dziwnie
- Ja też was polubiłam.-odpowiedziałam odważnie aczkolwiek  rumieniec wpełzł na moją twarz.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mi osobiscie się ten rozdział nie podoba :c Za to mam zwiastun! Zrobiony prez Marietkę <3 Kocham Cię :* Link do zwiastunu : https://www.youtube.com/watch?v=eXIsAfwgjVI

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny. Jak zawsze ! <3 Kocham to opowiadanie i zapraszam do siebie <3 ( http://amirroroflife.blog.pl/ ) . Mega blog *-*

    OdpowiedzUsuń